Uczysz się czy tylko pochłaniasz informacje?

Byłam w sobotę na konferencji ABE Light organizowanej przez Agile Warsaw. Gościem specjalnym był Paul Klipp: trener, mówca, coach, który wspiera organizacje we wdrażaniu praktyk lean i agile. Paul mówił między innymi o tym, jak wszystkie jego przeszłe aktywności (zawodowe lub naukowe) miały wpływ na to, co robi i kim jest obecnie. Próbował pokazać, jak istotne jest spoglądanie na siebie i wszystkie swoje doświadczenia uważnym okiem, aby umieć odnaleźć w nich wartość, z której można skorzystać w przyszłości. Z każdego doświadczenia coś mądrego dla siebie wyciągnąć: droga bez końca.

ile się uczymy?

Paul mówił też o tym, że na drodze zawodowej sprawdził mu się rozbudowany model kompetencji T-shaped, czyli Pi-shaped (Π-shaped). Dobrze być ekspertem w jednej dziedzinie i znać się powierzchownie na reszcie. Jeszcze lepiej być ekspertem w dwóch niezbyt sobie bliskich dziedzinach, a o reszcie mieć wiedzę fragmentaryczną. Zamiast robić wszystko na średnim poziomie i próbować zakrywać dziury (vide: rozmowy ewaluacyjne w pracy, które ciągle cisną o „zakrywanie dziur kompetencyjnych”), Paul proponuje nauczyć się mniejszej liczby rzeczy, ale na poziomie eksperta.

competency-model

Pozwala to czerpać z różnych perspektyw. Mamy od razu świeży pogląd na sprawę. Nasz mózg procesuje inaczej. Oczywiście nie zastąpi to prawdziwej dyskusji z innymi osobami, może jednak już na starcie dać nam przewagę (tzw. Unfair Advantagei pobudzać nasze i innych kreatywne myślenie. 

jak się uczymy?

W 1942 roku Alex Osborn w książce How to Think Up poza ideą burzy mózgów opisał też cztery aktywności umysłowe, dwie, dzięki którym się „uczymy” (1 przyjmujemy informacje, 2 gromadzimy wiedzę) i dwie, dzięki którym „myślimy” (3 przetwarzamy informacje, 4 wyciągamy wnioski i tworzymy coś nowego). W rozumieniu Osborna przyjmowanie, zbieranie i zapamiętywanie informacji (punkty 1 2) to już uczenie się. Oddzielił on proces nauki od myślenia. Czy to ma sens? Zależy pewnie, co chcemy osiągnąć.

Einstein powiedział, że wyobraźnia jest ważniejsza niż wiedza. Mimo to większość czasu w szkole poświęcamy na wchłanianie i gromadzenie wiedzy. Kreatywne myślenie bywa zaniedbywane w procesie edukacji. W związku z tym im jesteśmy starsi, tym jesteśmy mniej kreatywni, bo nasze mózgi są wtłaczane w system wchłaniania i gromadzenia, rzadko kiedy przetwarzania i kreowania. Jesteśmy nauczeni odtwarzania. Uczymy się tego: CO MYŚLEĆ, a nie: JAK MYŚLEĆ.

jak uczę się myśleć?

Dla mnie uczenie się jest całościowym procesem wymagającym odpowiedniej przestrzeni i czasu na zadumę. Pokrywa cztery punkty na liście Osborna. Samo przyjmowanie informacji nie jest z mojej perspektywy efektywnym uczeniem się. Można czytać jedną książkę dziennie, słuchać podcastów na przyspieszeniu, chodzić na wszystkie możliwe szkolenia, a i tak niewiele nas to rozwinie i zmieni. Będziemy wiedzieć wiele rzeczy, ale nie będziemy potrafili ich odpowiednio wykorzystać. Uczenie się wymaga refleksji, zastanowienia, przemyślenia poznanych rzeczy, połączenia kropek, wyciągnięcia wniosków.

O ile w trakcie pracy mam czas i przestrzeń na trzy pierwsze punkty, o tyle czasami do pełnej nauki brakuje mi punktu czwartego. Dlatego po zakończeniu każdego kontraktu daję sobie przestrzeń na dłuższą refleksję na temat własnego rozwoju i wyciągnięcie wniosków z podejmowanej współpracy. Czego się nauczyłam? Jak mogę to wykorzystać w przyszłości? Czy pewna tego część jest dla mnie kompletnie nowa? Jakimi doświadczeniami mogę opisać swój rozwój? 

Takie zatrzymanie się pozwala mi sprawniej myśleć. Uczenie się wymaga kreatywnego myślenia, żeby jednak kreatywnie myśleć, trzeba być skupionym, mieć czas i energię. Biorę zatem urlopy, które na początku są „na odpoczywanie”, a przechodzą w urlopy „na myślenie”. Zauważyłam, że wypoczęta dostrzegam i rozumiem więcej, mam też lepsze pomysły, łatwiej mi się czymś zainspirować, a tym samym łatwiej się czegoś nauczyć. Koncentracja i dyscyplina dojrzewają we mnie jak truskawki zasadzone na balkonie.

Jak myśleć, kiedy trzeba robić?

Kolega spotkany na konferencji powiedział, że jego zdaniem mało ludzi decyduje się na urlop od pracy, bo boją się, że „wypadną z obiegu, coś stracą, ominie ich zdobycie unikalnego doświadczenia”. Z moich doświadczeń wynika, że jest dokładnie odwrotnie. Systematyczne urlopy pozwalają mi podnosić kompetencje, studiować mindset, dają przestrzeń na rozważania. Mam też czas i energię na rozwijanie nowych cennych kontaktów, które zwykle zabierają mnie później w fascynującą podróż po nowych możliwościach zawodowych.

Nawet nie zliczę, ile razy w pracy słyszałam, że ktoś „nie ma siły czytać o pracy po pracy”. Tym samym zatapia się w codziennych obowiązkach, często bez szansy na wyciągnięcie z tego uniwersalnej dla siebie mądrości. 

Mimo wszystko mam wrażenie, że „uczenie się” oraz „uczenie się myślenia” łatwiej przychodzi jednostkom niż grupom (organizacjom, społeczeństwom), o czym miał być dzisiejszy post, ale jak wiadomo: jutro też jest dzień.