Dziś piszę o przekonaniu, które w największej mierze przyczyniło się do mojego syndromu oszusta (impostor syndrome), kiedy zmieniłam branżę na IT. Moja ścieżka rozwoju jest dość nietypowa, ale pewnie wiele osób w roli scrum mastera może tak powiedzieć. W końcu nie ma oficjalnej ścieżki wejścia w rolę. Praca scrum mastera jest pracą na pograniczu biznesu i technologii. Osoba w tej roli ma do czynienia z ekspertami wielu wąskich specjalizacji, w których sama nie jest ekspertem. Doprowadziło mnie to na samym początku do przekonania o swojej kompletnej nieprzydatności.
Nie mam doświadczenia w wytwarzaniu produktów cyfrowych, więc kompletnie nic nie wiem. Będę siedzieć cicho, nie zadam żadnych pytań, żeby nie wyjść na durnia. Mimo iż nie mam doświadczenia w branży, to ktoś „zlitował się” nade mną i mnie zatrudnił, choć nic nie umiem. Jak się zorientuje, że nie wiem zbyt wiele, to mnie zwolni.
W 2016, jedyne co wydawało mi się, że mam za sobą, to szkolenie i certyfikat Agile PM Foundation zasponsorowane przez Urząd Pracy, po tym jak zakończyłam trzyletni kontrakt jako marketing manager. Miałam też najtańszy na rynku certyfikat scrumowy: Scrum Master Accredited Certification wydawany przez International Scrum Institute. Nie miałam pieniędzy, żeby zainwestować w najlepsze szkolenia, w tamtym czasie nie było wielu społeczności interesujących się Scrumem i zwinnością, nie miałam mentora ani coacha. Myślałam, że zaczynam kompletnie od zera.
Czyżby?
„Humanista w IT? Ty najpierw idź na polibudę!”
W tamtym czasie nie potrafiłam dostrzec, jak wiele dały mi doświadczenia poprzedzające wejście w branżę IT. Dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, kim jest scrum master i jakie doświadczenia mogę uznać za wartościowe na drodze mojego rozwoju w tej roli. Przez kilka lat powoli uświadamiałam sobie, że to, z czego jako scrum master korzystam na co dzień, umiałam już zanim weszłam do IT.
Czego nauczyły mnie studia na Filologii polskiej? Tego, że w złożonych (complex) problemach nie ma nigdy jednej słusznej odpowiedzi. Interpretacji jest tyle, ile osób, i każdy może mieć po części rację. Studia nauczyły mnie myślenia dywergencyjnego i pokory. Nauczyły mnie analizy, wyciągania wniosków, zadawania pytań. Czego nauczyła mnie specjalizacja na tych studiach? Filmoznawstwo pokazało mi, że dobrze opowiedziana historia jest bezcenna, że narracja i struktura mogą uratować film, nawet jak scenariusz jest mało ambitny.
Czego nauczyły mnie studia na Amerykanistyce? Poza możliwością podszlifowania języka angielskiego pokazały mi, że każda strona historii (w tym wypadku USA) może mieć różne kluczowe dla siebie punkty. Najbardziej w pamięć zapadają nie daty czy stoczone bitwy, ale historia społeczna i jej przemiany, wielkie marzenia, i że to one finalnie mają największy wpływ na kulturę i kształtowanie się społeczeństw. I że jesteśmy tylko małym punktem na mapie, a w innym miejscu ludzie mają problemy, o których nam się nie śniło. Te studia wprowadziły mnie w świat akceptacji różnorodności.
Praca w wydawnictwie nauczyła mnie uważności, dostrzegania kontekstu, patrzenia szerzej niż strona, którą obecnie czytam. Dostrzeżenia struktury (strategii autora) i wszystkich punktów styku. Łączenia kropek, weryfikowania faktów, opisów, kolacjonowania informacji. Nauczyła mnie też niepoprawiania z dobrego na równie dobre, nawet jeśli coś mi „nie leży”, skupienia na jednej rzeczy naraz. Przede wszystkim jednak pomogła mi zrezygnować w pracy z ego.
O pracy redaktora i korektora wiele razy na przestrzeni lat myślałam z różnych perspektyw. Najpierw postrzegałam ją jako pracę na „zapleczu”, gdzie szlifuję wizję autora, żeby mógł on swoim dziełem osiągnąć sukces. Po latach inna scrum masterka zwróciła mi uwagę, że to nie jest praca na „backendzie” tylko na „froncie”, bo to od mojej pracy w dużej mierze zależy, czy tekst da się czytać, czy będzie przyjazny i łatwy w przyswojeniu przez czytelnika. User experience i user interface. Nawet najbardziej zacna idea nie dotrze tam, gdzie trzeba, jeśli tekst jest „nie do przejścia, bo trudno się czyta”. Wyłapywanie tych trudności i nadanie treści przejrzystości pozwala wydobyć pomysł na światło dzienne, aby został dostrzeżony i lepiej zrozumiany.
Praca w roli managera ds. wolontariatu na Strefie Kibica podczas Euro 2012 pokazała mi, że jeśli potrzebujesz zmotywowanych ludzi do osiągnięcia określonego celu i wzięcia przez nich odpowiedzialności, nie możesz stosować mikrozarządzania. Nauczyła mnie, że należy dbać o zespół i doceniać jego starania, dawać mu jasną strukturę i wspólnie ustalać zasady, aby mógł sam dynamicznie reagować w kryzysowych sytuacjach i mieć możliwość przegrupowania się, kiedy potrzeba. Pokazała mi również, że lider z wizją jest kluczowy w drodze do osiągnięcia sukcesu.
Dzięki doświadczeniu na stanowisku marketing managera w stowarzyszeniu zrzeszającym kierowników projektów rozwinęłam zdolności wykonawcze, budowania strategii produktu, mówienia o wartości. Dostrzegłam w sobie umiejętność myślenia systemowego i silną potrzebę upodmiotawiania ludzi, którzy wykonują gro pracy w ramach określonego projektu. Uświadomiłam sobie, jak ważne są relacje, jak networking i budowanie społeczności wpływa na sukces przedsięwzięć i realizacji określonych celów. Dotarło do mnie również, że chcę pracować w środowisku, w którym plany i strategie są krótsze niż na 12 miesięcy, a na efekty określonych działań nie trzeba długo czekać. Potrzebowałam pracy, w której szybsze efekty i możliwość modyfikowania założeń były na porządku dziennym.
Każde doświadczenie coś nam daje
Na początku kariery w branży IT wydawało mi się, że nowa dziedzina oznacza nowe, odrębne życie, i wszystko (w tym siebie) trzeba zacząć od nowa. W rzeczywistości, łączenie doświadczeń z różnych dziedzin oraz zupełnie odmienne perspektywy pozwalają często zadawać nietendencyjne pytania, wnoszą świeże spojrzenie i pozwalają budować relacje oparte na różnorodności punktów widzenia. Bycie spoza głównego nurtu wnosi świeżość.
Z przewodnikiem po Scrumie można zapoznać się w miarę szybko. Poznać proces wytwarzania oprogramowania i dobre praktyki również. Jednak to, co wnosimy do zespołów i organizacji jako scrum masterzy, i co tak naprawdę jest istotne w pracy, kształtujemy wcześniej swoimi doświadczeniami po prostu jako ludzie, funkcjonując w różnych kontekstach, środowiskach, dziedzinach.
Każde moje doświadczenie dzisiaj uznaję za unfair advantage („nieuczciwą przewagę”), bo z każdego wyniosłam coś, czego nie oferuje żadna inna ścieżka rozwoju. Spoglądaj na siebie szeroko, a zobaczysz więcej.